
„Tego lata czułam się jak rozbita filiżanka. Skorupy grzechoczące w worku (…). Czasem nie starczało mi odwagi by zajrzeć do lodówki, a co dopiero w głąb siebie”.
Zdarza się, że sięgamy po książkę, otwieramy na chybił trafił i jedno zdanie przykuwa naszą uwagę. Czasem trzeba więcej dowodów, przekartkowania środka, zobaczenia spisu treści, okładki. Czasem nie trzeba nic więcej, jednym zdaniem i każdym następnym zanurzacie się w opowieści.
Purezento to odmienna od pozostałych powieść Joanny Bator. Jak sama mówi w wywiadach: „To największa niespodzianka twórcza. Opowiem Wam piękną historię”.
Fabuła przenosi nas z tłocznej, a jednocześnie boleśnie dla bohaterki samotnej Warszawy do Japonii. Splot okoliczności (żałoba, zdrada, brak pracy) staje się okazją do wyruszenia w podróż w nieznane. Dotychczasowe życie, rozbite jak kruche naczynie, nie działa. I oto pojawia się tytułowe purezento, czyli w języku japońskim prezent. Prośba o opiekę nad pewnym tokijskim domem jednej z kursantek staje się początkiem zmiany.
Piękna to opowieść, jasna i bardzo sensoryczna. Smakujemy potraw, głaszczemy kota, czujemy zapach ryb, jedwabisty dotyk yakuzy na skórze i smak umami na języku. Japonia jawi się nam w tej powieści jako tekstura smaków, zapachów, obrazów i dźwięków. Autorka pozostawia nas sam na sam w zachwycie nad orientalnym światem, a my niespiesznie możemy podążać za kolejnym nowym słowem, stanem, widokiem.
Purezento to książka o kintsugi, czyli japońskiej sztuce przywracania do życia przedmiotów rozbitych. Proces polega na łączeniu odłamków mieszaniną żywicy i złota. W ten sposób przedmioty zyskują nowy wygląd, który zamiast zniszczenia ukryć, uwypuklają je, czynią z niego historię i dodatkową wartość.
Kintsugi jest częścią japońskiej filozofii zen. Jest sztuką cierpliwości, oddania i akceptacji. Strony opisujące lekcje z „mistrzem o odwiecznej” (nie starej) twarzy wynoszą nas ponad pracownię i opowiadają równolegle historię dla każdego z nas nieco odmienną. Uczą pozostawania w osobistym tu i teraz, pogodzenia się ze skorupami przeszłości i świadomej adoracji teraźniejszości. W momencie lektury stajemy się uczniami filozofii wschodu, a lekcje te możemy niemal natychmiast wykorzystać w doświadczaniu chwili.
Główna bohaterka widzi cienie przeszłości, odczuwa je, ale coraz śmielej wychodzi obecnemu życiu naprzeciw. W skupieniu i oddaniu.
Zdania są oszczędne, precyzyjne, zbędne słowa jakby odcięte ostrzem japońskiej stali. A jednocześnie, co i rusz natrafiamy na poetyckie sformułowania: „Czasem jest się pewnym od razu. Widzi się człowieka i coś delikatnie klika we wszechświecie. Zaczyna się historia jak ziarnko piasku. Jak lawina”.
U podnóża Fudżi czeka na nas świat w stylu zen. Prosty, zmysłowy, uważny. Opisany w jedwabisty sposób. Podobnie jak bohaterka książki dostajemy od Joanny Bator zaproszenie do tego świata. Ta odległa geograficznie podróż może okazać się najtrafniejszym kierunkiem, powakacyjnym prezentem z półki bibliotek Książnicy Pruszkowskiej lub z cyfrowych platform czytelniczych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie