Reklama

WolnaKuchnia.pl

20/10/2013 04:01


Co miesiąc, począwszy od listopadowego numeru na łamach Głosu Pruszkowa będzie się pojawiał kącik kulinarny. Znajdą się w nim krótkie felietony oraz przepisy kulinarne: przede wszystkim te autorskie, wymyślone i przetestowane przez autorów bloga WolnaKuchnia.pl: Agnieszkę Długosz i Tomasza Trąbińskiego, ale i takie wyszperane w starych książkach kucharskich, babcinych zeszytach czy źródłach historycznych.


W nazwie WOLNA KUCHNIA wykorzystujemy dwuznaczność polskiego wyrazu „wolny”, który może być zarówno antonimem „szybkiego”, jak i przymiotnikiem utworzonym od słowa „wolność” - tłumaczy Tomasz. „Nie jesteśmy ortodoksyjni, nie promujemy żadnych ideologii ani super diet. Jedyne, co do czego namawiamy to dokonywanie wolnych, świadomych wyborów, także konsumenckich” - dodaje Agnieszka.


„Na blogu wolnakuchnia.pl, a także podczas pokazów czy warsztatów kulinarnych, przypominamy slow food w wydaniu polskim. Co to znaczy? Promujemy proste i zdrowe gotowanie z lokalnych polskich produktów, nieśpieszne jedzenie, które daje nam energie niezbędną do życia oraz celebrowanie prostych przyjemności i rodzinnych tradycji, w tym posiłków w gronie rodziny i przyjaciół. Dla naszych przodków było to czymś oczywistym, ale dziś w zawrotnym tempie życia, wszechobecnej rywalizacji, konsumpcji i permanentnym stresie, ludzie zapominają o prostych przyjemnościach życia i dzielenia się z innymi. Wskutek lawinowo rosnącej popularności dań typu fast food i spożywania żywnosci, uzależniającej, wysokoprzetworzonej, naszpikowanej ulepszaczami i konserwantami, do Polski zaczyna docierać plaga chorów cywilizacyjnych związanych z nieodpowiednim odżywianiem i trybem życia, na przykład otyłości u dzieci czy dorosłych. Ponad dwadzieścia lat temu przed podobnym problemem staneli Włosi - słynni z delektowania się tradycyjnymi specjałami i traktujący posiłki jako czas poświęcony rodzinie i przyjaciołom. Wtedy to wymyślili termin slow food (z angielskiego: powolne jedzenie), które miało być zaprzeczeniem jedzenia i życia w szybkim tempie. Dziś slow food to duża miedzynarodowa organizacja,działajaca w 35 krajach świata, przez niektórych socjologów określana  jako ruch społeczny”.


O ile bliska jest nam idea nieśpiesznego życia i jedzenia, o tyle ze zorganizowanym ruchem czy polityką nie mamy nic wspólnego - zapewnia Tomasz. „Po prostu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i zaczeliśmy sobie uzmysławiać, że w Polsce slow food był od dawna. Aby to udowodnić przypominamy dawne polskie przepisy kulinarne, tradycyjne metody konserwowania żywności, oraz obyczaje związane z jedzeniem ale także i z postem”.


Agnieszka dodatkowo przekonuje, że „warto zacząć dbać o to, nie ile ale co jemy i w jakich okolicznościach np. przy stole czy przed komputerem? Używajmy nieprzetworzonej żywności, czytajmy etykiety na produktach, które kupujemy. Promujmy lokalnych producentów i regionalne przepisy. Niech polskie produkty najwyższej jakości i rodzinne receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie staną się częścią naszego dziedzictwa narodowego”.


W związku ze zbliżającą się listopadową rocznicą odzyskania niepodłegłości przez Polskę w 1918 roku, proponujemy przepis z okresu dwudziestolecia międzywojennego na wyśmienite i niesłusznie zapomniane danie pod autorskim tytułem:


Bryzol Marszałka z pęczakiem i grzybami


W okresie międzywojennym mięso wołowe było dość drogim produktem, ale nie żałowano go na specjalne okazje i dla zasłużonych gości. Nie bez powodu i dzisiaj wołowina jest uważana za mięso szlachetne i jedno z najwartościowszych pod względem odżywczym. Decyduje o tym wysoka (od 70 do 100%) ilość dobrze przyswajalnego białka, średni poziom tłuszczu oraz spora zawartość fosforu, żelaza, cynku oraz witamin z grupy B, które nie występują w produktach roślinnych tj.: B1, B6 i B12. Anglosasi mają swoje steki znane za cały świat, my zatem promujmy bryzole czy rumsztyki. Koniecznie przyrządzajmy je z wołowiny z polskich hodowli, które dzięki zaangażowaniu hodowców od lat zyskują uznanie u wielu odbiorców za granicą. Czas docenić smaki, które mamy u siebie.



Składniki na 4 - 5 porcji:

500 g dobrej jakości mięsa wołowego na bryzole: rostbef, rozbratel, antrykot
500 g pieczarek, najlepiej brązowych
kilka suszonych grzybów leśnych wcześniej namoczonych w połowie szklanki wody)
kilka łyżek masła
kasza pęczak – 500 g
czerwone wytrawne wino – ok. 100 ml
cebula czerwona lub dymka
świeży tymianek
pieprz czarny cały – do utłuczenia w moździerzu lub zmielenia w młynku
sól

Sposób przygotowania:

Pęczak gotujemy na sypko na wolnym ogniu: kaszę płuczemy, wsypujemy do garnka, dodajemy namoczone grzyby razem z wodą, w której się moczyły. Następnie uzupełniamy wodą w proporcji 1:2 (1 miarka kaszy na 2 miarki płynu). Do kaszy przed gotowaniem nie dodajemy soli.
Grzyby kroimy i przesmażamy na maśle z odrobiną pieprzu i tymianku. Mieszamy z ugotowaną na sypko kaszą.
Przygotowujemy składniki sosu: drobno siekamy cebulę, otwieramy czerwone wino.
Mięso wołowe wyjmujemy z lodówki minimum 40 minut przed smażeniem – musi osiągnąć odpowiednią temperaturę. Kroimy je w cm plastry i delikatnie rozbijamy tłuczkiem (najlepiej takim bez ząbków) na grubość 5 mm. Oprószamy pieprzem – nie solimy!!!
Smażymy na bardzo dobrze rozgrzanej patelni po ok. 12 – 15 sekund z każdej strony, systematycznie przewracając mięso z obu stron. Jak zacznie brązowieć należy je zdjąć z ognia aby odpoczęło i przygotować sos.
Na tej samej patelni w ciągu kilku sekund podrumieniamy drobno posiekaną cebulę (możemy dodać szczyptę cukru aby łatwiej się karmelizowała), zalewamy winem i chwilkę czekamy aż sos zacznie gęstnieć.
Na talerzu układamy pęczak, bryzole i polewamy gotowym sosem. Dekorujemy świeżym tymiankiem.

 

Tomasz Trąbiński
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do