Reklama

Wiesiek (1961 – 2023)

Gdyby żył, 26 lutego 2023 roku, Wiesiek Markowski skończyłby 62 lata.

Śpieszyło mu się widać bardzo, może na jakiś niebiański koncert, w wykonaniu Krzyśka? Wiesiek opuścił nas niespodziewanie, 3 lutego 2023 roku.

Nie znałem nikogo, kto równie emocjonalnie, jak Wiesiek, wyrażałby swoje bezgranicznie uwielbienie, dla talentu Krzysztofa Klenczona. On tym żył i jakby, dzięki temu trwał, zmagając się, zarówno ze złym losem i ciężkimi chorobami.

W gronie fanów Czerwonych Gitar i samego Krzyśka, Wiesiek był postacią bardzo lubianą i szanowaną. Opowieść o jego trudnym życiu i wielkiej muzycznej miłości, to coś, do czego spróbuję wrócić, ale teraz kiedy pustka po jego stracie, jest jeszcze bardzo bolesna, chciałbym przybliżyć tylko, czym Wiesiek zasłynął w całej czerwono-gitarowo-klenczonowej Polsce.

24 października 1979 roku, Krzysztof Klenczon, był w trakcie swoje drugiego krajowego tournee. Koncert w hali poznańskiej „Areny” nie mógł umknąć osiemnastoletniemu wówczas, Wieśkowi  Markowskiemu. Przyszykował się na niego, niczym na partyzancką akcję i tak wspominał to w książeczce do płyty „Powiedz stary, gdzieś Ty był” wydanej przez Kameleon Records:

„W Poznaniu zostały zaplanowane dwa występy o godzinie 18.30 i o 20.00. Ja załapałem się na ten pierwszy. Karkołomnych wręcz wyczynów, wymagało ode mnie, wniesienie magnetofonu szpulowego na salę. Nie dość, że był wielki, to jeszcze potwornie ciężki (zasilany 8 bateriami R-20 !).Ochrona kontrolowała każdy pakunek, ale udało mi się go wnieść pod kurtką, bo na dworze już było dość zimno. Podczas koncertu, siedziałem w pierwszym rzędzie, a magnetofon, zapakowany w torbę z Pewexu, reklamującą bardzo znaną, markę papierosów, położyłem sobie na kolanach. Krzysztof od czasu do czasu, zerkał na ten dziwny pakunek. Przypuszczam, że domyślał się, co w nim się kryje. Ileż radości było po powrocie do domu, kiedy można było, odsłuchać ten koncert raz jeszcze. W tamtym czasie, nawet do głowy mi nie przyszło, że za 35 lat, ukaże się to na płycie …”.

Jeśli dzisiaj, lub za wiele lat choćby, będziemy włączać płytę KAM CD 32, która oprócz innych materiałów, przedstawia również obszerny fragment tamtego koncertu, wspomnijmy tego, który swoim, pełnym poświęcenia trudem, zaryzykował, abyśmy mogli tego wysłuchać. Wiesiek, nie wiedział wtedy, że ocalił jedyny ślad po polskich wizytach, Krzysztofa Klenczona, który przybył zza oceanu, aby odnowić więź, ze swoimi fanami w Polsce.

Jeśli drogi życia, bądź nawigacja, skierują, do Niechanowa pod Gnieznem, zapalmy znicz pamięci, na mogile Wieśka Markowskiego.

Zbigniew Michalski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do