
Widok placu synagogalnego od strony Wojska Polskiego. Widoczna posadzka po
mykwie.
W Urzędzie Miejskim powstał projekt zagospodarowania przestrzennego kwartału o nazwie „CENTRUM”, ograniczonego ulicami Prusa, Kościuszki, Wojska Polskiego, Niepodległości, a więc jest to samo serce historycznego Pruszkowa. Można się z nim zapoznać, to jest z planem i rysunkiem, na urzędowej stronie Urzędu Miejskiego http://pruszkow.bip.gmina.pl/index.php?id=524
W tym obrębie znajduje się plac, na którym do 1940 r. stała synagoga, a także mykwa, to jest rytualna łaźnia, którą rozebrano dopiero chyba w latach 60., a może jeszcze później. Do dziś pozostała po niej posadzka. Plac będący kiedyś własnością pruszkowskiej gminy żydowskiej, a wcześniej Mordechaja Gutowicza, należy teraz do miasta z wyjątkiem części, około jednej trzeciej, która jest w rękach prywatnych. Kiedyś nabył ją ZUS pod budowę biurowca, ale budowę jedynie rozpoczęto i teraz tam straszą gołe filary dźwigające powietrze. Plac będący własnością miasta ma wymiary z grubsza 100 na 40 metrów.
W planie jest zapisane, że przewiduje się tu „zabudowę usługowo-mieszkaniową”, co by znaczyło, że mógłby tam stanąć jakiś blok mieszkalny z kolejną „biedronką” na parterze. Mowa jest tam o „usługach handlu o powierzchni sprzedaży poniżej 2000 m kw.” Dla porównania powierzchnia „Biedronki” przy Al. Wojska Polskiego na pewno nie przekracza 1000 m kw. Plan przewiduje jeszcze obiekty „towarzyszące” do których należy pasaż - na rysunku zakreskowany na niebiesko i oznaczony B12UMW pas o szerokości w części 7 m, a w drugiej części 15 m. Pasaż prowadzi od przejścia (zwanego przez Żydów „szczękami") między domami nr 38 i 40 przy ul. Prusa wzdłuż tej po-ZUSowskiej betonowej ławy do Al. Wojska Polskiego. Jest to zapisane w paragrafie 35 planu, punkty 2.1 i 2.2.
Dość zaskakująca wydaje się to, że w paragrafie 11 "Zasady ochrony dziedzictwa kulturowego i zabytków" autorzy planu wymienili wszystkie znajdujące się w tym kwartale budynki będące w rejestrze zabytków (w sumie osiem), ale nie wspomnieli ani jednym słowem, że stała tam kiedyś synagoga i mykwa, po której pozostała posadzka. Żydowskie dziedzictwo zostało przemilczane, co dodatkowo kłóci się z okolicznością, że z wymienionych tam ośmiu zabytkowych domów, sześć należało kiedyś do Żydów, w tym także jako siedziby instytucji żydowskich, jak klub „Perec” przy ul. Niecałej i Klub Rzemieślników przy ul. Prusa oraz biuro samej gminy żydowskiej i rabina przy tej samej ulicy.
„Gdziekolwiek pojedziesz, znajdziesz się w Koninie”
Plan ten miał być procedowany między innymi na posiedzeniu Komisji RM w poniedziałek 22 lutego i przedstawiony pod głosownie na sesji RM w czwartek 25 lutego. Na szczęście, na wniosek radnej Anny Hejnowicz, wiceprezydent Andrzej Kurzela wycofał ten projekt argumentując, że tam było miejsce kultu religijnego i sprawa wymaga szerszych konsultacji społecznych.
Andrzejowi Kurzeli należą się, moim zdaniem, słowa uznania za wstrzymanie procedowania planu. Ten kwartał jest bardzo silnie naznaczony historycznie i jeśli mamy szacunek dla własnej historii, to tutaj decyzje powinny zapadać po szczególnie starannym namyśle i możliwie najszerszych konsultacjach, nie tylko z mieszkańcami, ale i niezależnymi ekspertami. Najlepiej byłoby, gdyby został ogłoszony konkurs na zagospodarowanie tego fragmentu miasta z założeniem nie tylko ochrony, ale i wyeksponowania jego walorów historycznych. Nazywane jest to rewitalizacją. Pruszków to nie Florencja i nie stać nas na zacieranie jakichkolwiek śladów naszego dziedzictwa. Takie rzeczy mają kapitalne znaczenie dla wizerunku miasta, i za to właśnie nas docenią przyszłe pokolenia, a nie za liczbę nowych obiektów handlowych, czy zabudowywanie na siłę każdej luki.
Pewien wybitny architekt kiedyś powiedział „gdziekolwiek pojedziesz, znajdziesz się w Koninie”. Miał na myśli zjawisko braku szacunku u włodarzy miast dla własnej historii, lokalnej specyfiki i kolorytu, brak przemyślanej wizji urbanistycznej, budowanie zgodnie z doraźnymi potrzebami i interesami, co prowadzi do powszechnej uniformizacji i zacierania odrębnej tożsamości. „Usługowo-mieszkaniowa” zabudowa placu synagogalnego byłaby właśnie nowym kawałkiem „Konina” w samym sercu Pruszkowa.
Szansa dla Pruszkowa
Moja opinia w tej kwestii jest następująca.
1) Parcela na zapleczu domów nr 38 i 40 (domów Gutowicza) była miejscem kultu religijnego, a zarazem centrum życia społecznego pruszkowskich Żydów, a więc zasługuje na specjalne potraktowanie. Nie można zapominać, że ich już nie ma, ponieważ zostali wymordowani.
2) W tym wypadku da się pogodzić żywotny interes miasta z ochroną pamięci społeczności żydowskiej. Ta parcela to już ostatnia szansa na utworzenie w centrum miasta tego, czego Pruszkowowi bardzo brakuje. To jest placu miejskiego w rodzaju rynku, agory, forum, a więc miejsca dla imprez patriotycznych, kulturalnych, rozrywkowych, a także komercyjnych. Znajduje się ona w idealnym miejscu dla takiego przeznaczenia, na przecięciu najważniejszych ciągów pieszych miasta.
3) To miejsce jest coraz liczniej odwiedzane przez ludzi, którzy chcą zobaczyć gdzie stała synagoga i mykwa. Przychodzą nieraz całe grupy. Są to często Żydzi z całego świata, którzy nierzadko odmawiają tu modlitwy. Według moich szacunków, to może już być kilkaset osób rocznie. Przed dwoma laty przyjechała naraz grupa 200 uczniów z miasta Petach Tikwa w Izraelu. Ruch ten będzie się z pewnością wzmagał.
Tym bardziej, że Pruszków dysponuje jeszcze innymi atutami w zakresie żydowskiego dziedzictwa. U nas znajduje się jeden z najlepiej w Polsce zachowanych małomiejskich cmentarzy żydowskich, który ma ogromny potencjał jako muzeum pod gołym niebem. Poza tym na szczęście do dziś stoją w Pruszkowie domy, w których urodzili się dwaj bohaterowie powstania w getcie warszawskim. Zachariasz Artsztajn, Kościuszki 9, był dowódcą oddziału Ariel, który jako pierwszy oddał strzały do Niemców. Natomiast Szlamek Szuster, Berenta 12, został unieśmiertelniony przez Hannę Krall w jej słynnej książce o Marku Edelmanie Zdążyć przed Panem Bogiem. Inna bohaterka ruchu oporu, Lonka Koziebrodzka, łączniczka podziemnych organizacji, zmarła w Birkenau, mieszkała w domu przy Kraszewskiego 34, prawie niezmienionym od czasów przedwojennych.
Wszystko to stwarza pewną szansę dla Pruszkowa. Jeśli ten śródmiejski plac zostanie odpowiednio zagospodarowany, to w połączeniu z pozostałymi atutami nasze miasto z pewnością na stałe znajdzie się na mapie tras objazdowych dla grup odwiedzających miejsca związane z historią polskich Żydów, a także będzie uwzględniane w różnych programach edukacyjnych. Nie trzeba przekonywać jakie to może przynieść korzyści wizerunkowe. Ale nie tylko, przecież ci ludzie muszą jeść, pić, nocować, a więc da to się przeliczyć także na dochody usługodawców.
Tekst & foto - Marian Skwara
Przejście między domami nr 38 i 40 na plac synagogalny, zwany przez
Żydów "szczękami".
Widok placu synagogalnego od ul. Prusa.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie