Reklama

Jacek Kaczmarski - zmarł 15 lat temu

Foto. Jarosław Kruk (Wikipedia.pl) Grób Kaczmarskiego na cmentarzu Wojskowym na Powązkach (2008).

Gdyby nie niedzielna audycja w radiowej Trójce z udziałem Muńka Staszczyka oraz Mariusza Cieślika ta smutna rocznica – przynajmniej dla mnie – przeszłaby bez echa. W tej sprawie wysłałem nawet kilkadziesiąt SMS-ów do znajomych. Dyskutanci to koledzy Kaczmarskiego ze studiów – obaj poloniści. W swym programie poruszyli wiele nieznanych wątków, nadali też kilka mało znanych utworów barda. Barda „Solidarności” – taką etykietę przylepiła mu społeczność i z którą się nie zgadzał.

Był szalenie utalentowanym i płodnym twórcą – na miarę Młynarskiego czy Osieckiej. Pochodził (ur. 22 marca 1957) z rodziny warszawskich plastyków Janusza i Anny z d. Trojanowskiej, ukończył LO im. Narcyzy Żmichowskiej, a potem Wydział Filologii Polskiej na UW (1975-1980). Debiutował jeszcze w 1972 w Życiu Literackim nr 40 utworem „Fragmenty zwierzeń”, zaś na scenie wraz z P. Gierakiem na XIV Festiwalu Piosenki Studenckiej w 1977 r., gdzie zdobyli I nagrodę oraz nagrodę dziennikarzy. Już wtedy miał w repertuarze „Przedszkole”, „Przybycie tytanów” i „Obławę” wg W. Wysockiego. Tego ostatniego poznał osobiście, gdzie w pewnym mieszkaniu na Mokotowie przesiedział na podłodze (tłok) niemal całe spotkanie. Autor tych wspomnień słyszał Go po raz pierwszy na małej scence Klubu Piosenki na tzw. półpiętrze Hotelu Bristol w drugiej połowie lat 70. Wrażenie było piorunujące. A skoro przy występach jestem, to w sumie na scenie słyszałem jego i kolegów z tria bodaj tylko trzy razy – ostatni raz w programie o obrazach „Wojna postu z karnawałem”. Do dziś żałuję opuszczonych koncertów, bo z czasem trio Kaczmarski, Gintrowski i Łapiński zyskiwało na znaczeniu. W l. 1980 -1981 był wielokrotnie nagradzany – festiwale w  Opolu i Wrocławiu,  i jego sława wciąż rosła – szczególnie wśród młodzieży i opozycjonistów.

Stan wojenny zastał go w Paryżu na tournée, po pewnym czasie – dyr. Najder ściągnął do pracy w Rozgłośni Polskiej RWE (koniec 1982, etat od marca 1984). To mniej znany okres 9 lat w życiu artysty, choć na temat Kaczmarskiego napisano naprawdę wiele, nie mówiąc o jego autobiograficznych książkach i wielu wywiadach. Przytoczę za Lechosławem Gawlikowskim („Pracownicy Radia Wolna Europa” – książkę jaką obszernie omawialiśmy na łamach „Głosu”) kilka opinii. Sam Najder: „Kaczmarski wszystko potrafił zrobić (…) bo inni się spóźniali, albo nie potrafili. Jako pracownik był naprawdę wyjątkowy. Czytał sprawnie w paru językach, miał talent do języków, bardzo szybko pisał, i to bardzo dobra polszczyzną. Potrafił napisać o wszystkim”. Bogdan Żurek: „był najszybszym redaktorem w RWE. Siedzimy w radiowej kantynie, piwkujemy sobie, nagle mówi - . Za dziesięć minut przychodzi, kwadrans oddany (do emisji – nadania na antenę).” Po pewnym czasie Kaczmarski robił rzeczywiście wiele – prowadził (i redagował) czołowe programy stacji „Fakty, wydarzenia, opinie”, „Panoramę Dnia”, programy młodzieżowe… „Gdybym był naczelnym redaktorem jakiejkolwiek redakcji – ciągnie Żurek – chciałbym mieć takich jak Jacek. Pisze od ręki i jakim tylko zapragniesz stylem, przeprowadza inteligentny wywiad, poprowadzi program radiowy na żywca, opracuje słuchowisko. Operował przy tym wszystkim odcieniami tonów w toku układanych starannie i komponowanych zdań – od ironii, poprzez ostra satyrę, delikatny humor, do najgłębszej i poważnej refleksji natury filozoficznej. Robił to rzetelnie i szybko…” Rozmówcy Gawlikowskiego podkreślają, że czas pracy etatowej w RWE nie był dla Kaczmarskiego katorgą (np. codzienne pisanie komentarzy), raczej przygodą, sytuacja zatrudnienia pozwalała mu na koncertowanie w Australii, Szwecji, w Szwajcarii, we Francji czy nawet w Afryce Płd. Niestety, z tego co wiem – a nie chcę się mylić – ten okres wspomnianych 9 lat (do czasu zamknięcia stacji) i przejścia na „emeryturę” jest słabo udokumentowany i praktycznie – niedostępny – nawet w zachowanych zbiorach.

Normalne, okres niespełna 50 lat życia trzeba podzielić na kilka etapów – łącznie z nieco zawirowanym okresem prywatnym: trzech małżeństw – z Inką Kadryś – miał z nią syna Kosmę; z koleżanką z RWE Ewą Volny - miał z nią córkę Patrycję oraz z Alicją Delgas. Nie wspomnę tutaj o „monachijskim” nałogu alkoholowym, jego przyczynach i skutkach, m.in. już po powrocie do Polski, by oddalić od namolnych kolegów/przyjaciół zrezygnował z zaszycia się na Turbaczu i wyemigrował do Australii, do Perth (tu powstała urzekająca  płyta „Dwie skały” Pomaton 2000 r.). Twórca został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, zmarł w Gdańsku z powodu (m.in. nieoperowanego) raka krtani, mimo wsparcia niemal całego środowiska muzycznego. Autor niniejszych wspomnień widział go jesienią 2003 lub wczesną wiosną 2004 na jednym ze spotkań organizowanych przez Alinę Grabowską w Cafe Radio przy ul. Nowogrodzkiej, wyszedł przed końcem spotkania.   

 

Adam St. Trąbiński

Foto. Jarosław Kruk (Wikipedia.pl) Grób Kaczmarskiego na cmentarzu Wojskowym na Powązkach (2008).

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do