
Szanowni Państwo!
Zwracam się do Państwa 40 dni (1 stycznia to 40 dni) po objęciu stanowiska wójta gminy Michałowice.
Tak się przyjęło w naszej części świata, że opozycja i media dają nowo wybranej władzy 100 dni umownego "spokoju" zgodnie z niepisaną zasadą, że jest to czas na poznanie urzędu oraz na obserwację, analizę i zaprojektowanie zmian w jego organizacji.
Rozbudzone nadzieje powyborcze spowodowały, że obserwuję ogromną presję na to, aby zmiany w urzędzie zadziały się natychmiast. Czytam tę presję z jednej strony jako niezgodę na "stary porządek", a z drugiej jak dopingowanie mnie do pracy. Motywacji mi nie brakuje, ale w pracy samorządowej bardzo ważne są procesy, a one trwają relatywnie dłużej niż na przykład w biznesie. Trzeba pogodzić dwa elementy. Po pierwsze: kontynuowanie normalnej pracy urzędu (nie można a nawet nie należy odcinać się od procesów już rozpoczętych, bo urząd musi nieprzerwanie działać w sprawach "dużych" i "małych"). Po drugie: zaplanowanie, a potem przeprowadzenie zmian prowadzących do realizacji planów, potrzeb i nowych pomysłów mieszkańców.
Przejęłam urząd wójta z tzw. "dobrodziejstwem inwentarza". Dla dociekliwych, "przekazanie "gminy" przez mojego Poprzednika to była jedna rozmowa z mojej inicjatywy. Trwała krótko, zaledwie godzinę i nie wyszła poza dyskusję o budżecie gminy (która niestety była lakoniczna). W dniu, w którym nowo wybrana Rada i ja składaliśmy ślubowanie w urzędzie gminy było blisko 10 wakatów (w tym 3 w referacie inwestycji). W styczniu dwie kluczowe osoby odchodzą na emeryturę, a kolejna jest od 5 tygodni na zwolnieniu chorobowym.
W podobny sposób, z dobrodziejstwem inwentarza, przejęłam inwestycje. W mediach społecznościowych wiele z nich jest komentowanych ("koń jest taki jak każdy widzi"). Niektórzy twierdzą, że "gaszenie pożarów" staje się moją specjalnością. No cóż; zostałam wybrana także do "gaszenia pożarów"
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie