
Przed 79 laty, dokładnie 31 stycznia 1941 roku, Niemcy opróżnili pruszkowskie getto - które znajdowało się przy ul. Komorowskiej - deportując ciężarowymi samochodami i koleją około 1400 osób do warszawskiego getta. Był to jeden z etapów procesu, który doprowadził do wymordowania większości, od 80 do 90 %, pruszkowian wyznania mojżeszowego. Najwięcej z nich zostało zagazowanych w komorach Treblinki w lecie 1942 roku, ale wielu już wcześniej zmarło z głodu, chorób, wycieńczenia. Niektórzy zostali zamordowani już w Pruszkowie, jak nastoletni Heniek Rath z ul. Prusa 28, zatłuczony kablem przez strażnika na terenie warsztatów kolejowych.
Już w getcie warszawskim został zastrzelony Marian Rozenblum, właściciel domu przy ul. Kraszewskiego, w którym obecnie znajduje się Urząd Miasta. Opierał się przed wywiezieniem z getta, gdyż oznaczałoby to rozdzielenie z żoną i 5-letnim synem. Niektórzy sami sobie zadali śmierć, jak piekarz Józef Borensztejn i jego żona Rywka z Kościelnej 13, którzy podali truciznę także trojgu swoich dzieci, aby im oszczędzić bólu i przerażenia w ostatnich chwilach życia, kiedy po oddzieleniu na rampie od rodziców zostałaby nagie zapędzone do komory gazowej.
To wiemy, ponieważ ktoś, kto ich znał, zapamiętał i przekazał tę informację. Heńka Ratha zapamiętali Jerzy Szewczyk i Anna Zielińska, był ich szkolnym kolegą w gimnazjum Zana. Jednakże większość umierała w nieznanych nam okolicznościach, prawie nikt nie ma imiennego grobu, a nazwisk dużej części męczenników chyba nigdy nie poznamy.
Możemy jedynie przypuszczać, że jedną z ofiar była Edwarda Rotenberg z ul. Pięknej 15 m. 5, ponieważ w miejskim archiwum znajduje się mała karteczka datowana na listopad 1940. Jest to wystosowane przez pruszkowski magistrat wezwanie do zwrotu do biblioteki miejskiej książki Marii Rodziewiczówny „Pożary i zgliszcza”. Takich wezwań zachowało się, dzięki niedoręczeniu, kilkanaście, a powodem niedoręczenia było to, że ci czytelnicy uciekli do Warszawy, nie chcąc trafić do pruszkowskiego getta.
Po raz czwarty z rzędu, a po raz szósty w ogóle, zorganizowaliśmy (Muzeum Dulag, Książnica Pruszkowska i niżej podpisany) uroczystość upamiętnienia największej tragedii w historii Pruszkowa. Zgromadzeni – wśród których był starosta pruszkowski p. Krzysztof Rymuza i prezydent miasta p. Paweł Makuch – zapalili znicze i wysłuchali modlitwy odczytanej przez przybyłego na nasze zaproszenie przedstawiciela gminy żydowskiej w Warszawie, rabina Yehoshuę Ellisa.
Uroczystość odbyła się w miejscu, które było kiedyś centrum żydowskiego życia w Pruszkowie, stał tu dom modlitwy, rytualna łaźnia, a w pobliskich domach znajdowało się biuro gminy żydowskiej i innych żydowskich instytucji.
Plac ten jest obecnie własnością miasta, ostatni niezabudowany plac w środku starego Pruszkowa. Wyrażę tu nadzieję - nie tylko swoją, ale wielu innych osób - że to miejsce nie zapełni się jeszcze jednym blokiem, ale stanie się dostępnym dla wszystkich plenerowym miejscem spotkań, miejskim forum, agorą - nazwę go roboczo Placem Historii Pruszkowa – na którym zostaną trwale upamiętnieni także jego pierwotni gospodarze.
Marian Skwara
Foto - Tomasz Malczyk
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie