Trzeba mieć odwagę i niezwykły zasób wyobraźni, jaką się wykazał 40 letni chilijski reżyser Pablo Larrain sięgając w tak wyeksploatowane rejony jak zabójstwo w listopadzie 1963 r. prezydenta USA – Johna Fitzgeralda Kennedy’ego widziane z perspektywy żony – Jacqueline. Pomógł mu w tym niebanalny scenariusz producenta TV i pisarza – Noaha Oppenheimera (nagrodzony na festiwalu weneckim).
Legenda tamtych dni i wstrząs dokonanej zbrodni została na stałe w umysłach mego pokolenia. Nic, więc dziwnego, że pędzimy do kin by jeszcze raz zmierzyć się z tamtą tragedią. Scenariusz rozpisany jest na kilka wątków – długiej rozmowy dziennikarza z już wdową Jacqueline Kennedy, podczas, której, to ona czasami go przepytuje i na bieżąco autoryzuje wywiad; - rozmowy z księdzem już „po”; - reportażu bodaj stacji CBS jak Pierwsza Dama urządziła nie tylko część mieszkalną Białego Domu oraz wydarzeń tych kilku dni widzianych jej oczami. Ponieważ przez te pół wieku i Ameryka, i świat się zmieniły, ważna była rola kostiumologa – tutaj wszechstronnej Madeleine Fontaine (m.in. „Amelia”, „Wersal”). Zarówno scenograf jak i kostiumolog mieli bardzo wiele do powiedzenia, choćby z powodu olbrzymiej ilości faktografii z zamachu, pogrzebu, wyglądu ówczesnego Waszyngtonu, jak i samej postaci Jackie, która wtedy i długo potem narzucała swój styl w modzie. Tu trzeba przejść do głównej roli w obrazie, jaka przypadła 35 letniej Natalie Portman. Aktora wywiązała się z niej koncertowo dzięki swemu talentowi i wskazówkom realizatorów filmu – tym bardziej, że poszczególne sceny nie grała linearnie. Oczywiście przeczytała, obejrzała – słowem przestudiowała wszystko, co było możliwe związane z epoką i samą Jacqueline. Niepodobna do żony prezydenta, tak jak reszta obsady (łącznie z Robertem Kennedy, którego niżej podpisany, jeszcze, jako uczeń liceum im. T. Zana w czerwcu 1964 miał przyjemność oglądać na spotkaniu na UW) bodaj wiernie oddaje stan ducha młodej żony prezydenta, matki czworga dzieci (z których dwójka jest świadkiem wydarzeń), jej wahań i postawy – z godziny na godzinę coraz bardziej zdecydowanej – przede wszystkim by w obliczu tragedii zachować się godnie i odważnie, a także by zmarłemu oddać należny hołd, więcej – umieścić go w panteonie pamięci narodowej. Sama decyduje o charakterze pogrzebu – wzorując się na ceremonii pożegnania Lincolna, sama wybiera miejsce na cmentarzu w Arlington, sama decyduje się na marsz w kondukcie wraz najbliższymi w momencie, gdy stolica USA jest sparaliżowana psychozą strachu. Także taktownie podaje informacje o tatusiu 6 letniej Caroline i 3 letniemu Johnowi, Jr. i to w momencie ich urodzin – 27 i 25 listopada. Zagrać emocjami to sztuka, jaka Portman się udała. Nic więc dziwnego, że nagrodzono ją na MFF w Wenecji (sam film zaliczył 30 ważnych nagród i 0k. 100 różnych nominacji) i głośno mówiono o nominacji do tegorocznego Oskara. Obraz „JACKIE” wchodzi na ekrany 3 lutego.
Komentarze opinie