Takie małe dziecko nie powinno bać się śmierci, nie powinno spędzać świąt z dala od mamy, od domu... Nie powinno pytać, czy dożyje Świąt, czy zdąży zobaczyć fajerwerki zwiastujące Nowy Rok... Nie powinno być zmuszone same błagać o ratunek, o szansę na życie! 10-letni chłopcy nie powinni umierać...
Mój synek Piotruś ma nowotwór, który zabija połowę chorujących na niego dzieci! Jesteśmy w Barcelonie, gdzie za chwilę ma się zacząć leczenie ostatniej szansy... Ale nie mamy pieniędzy, by je opłacić... Ja – tata – błagam o pomoc dla Piotrusia! Mój synek sam też prosi o ratunek...
Ile razy można uciekać śmierci, która już od 3 lat wyciąga swoje ostre szpony po życie Piotrusia?! Ile razy można patrzeć w oczy swojego dziecka i przysięgać, że tym razem wyzdrowieje, tym razem będzie inaczej, nie wiedząc, czy się mówi prawdę?!
Mój synek ma w oczach mądrość dorosłego człowieka. Wszystko przez nowotwór, który zniszczył mu dzieciństwo, który go zabija! Piotruś płacze z bólu i żalu, a ja po kątach wycieram łzy i w poduszkę zduszam szloch. Żeby tylko on nie widział słabości swojego taty...
Jestem z synkiem sam w szpitalu, w obcym kraju. W Polsce już nie ma ratunku, lekarze rozkładają ręce... W domu została żona z rodzeństwem Piotrusia. Tęsknota łamie nam serca...
Teraz to nie były Święta. Modlę się do Boga, żeby pozwolił Piotrusiowi dożyć kolejnego Bożego Narodzenia... Żeby synek doczekał... Błagam, pomóżcie nam, usłyszcie nasze wołanie...
Komentarze opinie