
Władze Warszawy przygotowują reformę systemu odbioru śmieci, wymuszoną przez nową ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Reforma powinna wejść w życie 1 lipca 2013 r. Na sesjach w styczniu i w marcu 2013 r. rada miasta podjęła w sumie pięć uchwał wdrażających reformę, w tym tę, która najbardziej bulwersuje mieszkańców: w sprawie ustalenia opłat za zagospodarowanie odpadów.
W wyniku reformy będziemy płacić za odbiór śmieci kilkakrotnie więcej niż do tej pory. Miało być lepiej, a wyszło jak zwykle. Urzędnicy już zaplanowali, że dochody z opłat za odbiór śmieci w tym roku (tzn. w drugiej połowie 2013 r.) wyniosą aż 231 mln zł, a w przyszłym - 580 mln zł. Dlaczego tak dużo?
Naiwnie można by przypuszczać, że skoro system, w którym właściciele nieruchomości, każdy z osobna, zawierali umowy na odbiór śmieci, zostanie zamieniony na taki, w którym śmieci z wielu nieruchomości zostaną odebrane hurtowo przez jedną firmę, w dodatku wyłonioną w przetargu, to odbiór śmieci wypadnie taniej. Też tak sądziłem, dopóki nie przeczytałem uważnie nowej ustawy.
Opłaty ściągane z mieszkańców mają posłużyć nie tylko do pokrycia kosztów zebrania i składowania odpadów, ale również do sfinansowania kosztów ich odzysku i unieszkodliwiania. Warszawa ma w tej dziedzinie spore zaległości, więc nowa opłata stanie się dodatkowym podatkiem służącym szczytnemu celowi, który powinien być finansowany z innych źródeł.
Jako cel, na który można przeznaczyć wpływy z opłaty śmieciowej, ustawa wymienia także - uwaga! - "obsługę administracyjną systemu". Opłaty ściągane z mieszkańców mają posłużyć nie tylko do pokrycia kosztów zebrania i składowania odpadów, ale również do sfinansowania kosztów ich odzysku i unieszkodliwiania. Dzięki wpływom z opłaty śmieciowej Hanna Gronkiewicz-Waltz może utrzymać w ratuszu wszystkich urzędników pozatrudnianych bez umiaru na potrzeby obsługi mistrzostw Euro 2012, a i na osławione nagrody dla nich na pewno wystarczy.
Wysokie opłaty nie są jedyną przykrością, na jaką naraża nas pani prezydent. Reforma śmieciowa wdrażana jest zbyt późno. Zupełnie realne jest niebezpieczeństwo, że urzędnicy miejscy nie zdążą do 1 lipca rozstrzygnąć przetargów na firmy odbierające odpady. Przetargi podlegają prawu zamówień publicznych, więc możliwości odwołań i komplikacji proceduralnych, stwarzanych przez konkurujących oferentów, jest wiele. Niektórzy eksperci z kolei uważają - ponieważ nie tylko Warszawa robi wszystko na ostatnią chwilę - iż po rozstrzygnięciu w tym samym czasie tak wielu przetargów w skali kraju zwycięskie firmy nie będą w stanie wywiązać się ze wszystkich zamówień i zostaniemy zalani odpadkami, jak Neapol w czasie strajku śmieciarzy.
Właściciele nieruchomości - indywidualni, wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe - muszą w stosownym momencie wypowiedzieć dotychczasowe umowy z odbiorcami odpadów, tak by wygasły one 30 czerwca. A jeśli nazajutrz ujrzymy Neapol?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie