Reklama

Szedłem za trumną synka już raz... Dziś nowotwór odbiera mi drugie dziecko! Błagam, uratuj Leosia...

Siepomaga Logo
Zdjęcie

Nasz pierwszy synek miał tylko roczek, gdy zmarł. Zabrała go nam choroba genetyczna, a świat się skończył... Szliśmy za małą, białą trumienką i nie wiem, skąd sam miałem siłę, by podtrzymywać mdlejącą żonę i stawiać krok za krokiem. Nadludzkim wysiłkiem do miejsca, gdzie na zawsze spoczęło nasze dziecko... 

To było 7 lat temu. A 3 lata temu urodził się nam Leoś i uwierzyliśmy, że życie jednak ma sens! 

A niedawno z dnia na dzień zapadła diagnoza – nasz synek ma nowotwór złośliwy, który zabija 50% dzieci! Nie, przecież to nie może się powtórzyć... Drugi raz tego nie przeżyjemy... 

Zdjęcie

Neuroblastoma IV stopnia... A jeszcze kilka tygodni temu Leoś był zupełnie zdrowy! Teraz cierpi niewyobrażalnie... Włoski już prawie całkiem wypadły, powikłania po palącej żyły i śluzówki chemii torturują wycieńczone ciałko...

Zdjęcie

Na obrazie z rezonansu Leoś cały się świecił. To znak, że nowotwór jest wszędzie! Lekarze zgodnie dali synkowi 50% na przeżycie... Pół na pół: moje dziecko przeżyje, albo je stracę... Nierefundowane leczenie zwiększa szanse. Ale jest koszmarnie drogie... 

Powtarzam ciągle, że tata zawsze przy nim będzie. Będę walczyć tak, jak go kocham –  najmocniej. Jedno dziecko już musiałem pochować. Los nie może być aż tak okrutny... Leoś musi żyć!

Błagam Cię, pomóż mi ratować synka... 

Zrozpaczony tata Leosia

TAK - pomagam i ratuję Leosia!
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do