Powinienem być silny, ale jestem przerażony, bezradny, załamany. Tak bardzo boję się, że go stracę...
Biorę w ramiona mojego śmiertelnie chorego synka i szepcę mu na ucho, że będzie dobrze. Że tatuś zrobi wszystko, żeby był zdrowy i już go tak bardzo nie bolało... Ale moje wszystko to za mało. Jeszcze 3 tygodnie temu byliśmy zwyczajną rodzinką, dzisiaj Szymek gaśnie w oczach.
W brzuszku Szymka odkryto ogromny guz, oznaczający przeciwnika najgorszego z najgorszych. Neuroblastomę IV stopnia - piekielnie złośliwe paskudztwo, nowotwór występujący tylko u dzieci.
Lekarze obecnie próbują zmniejszyć guza chemią. Co dalej? Tego jeszcze nie wiemy, ale kontaktowaliśmy się już ze specjalistyczną niemiecką kliniką w Essen, gdzie leczy się z sukcesami tak skrajnie trudne przypadki dziecięcych nowotworów.
Najgorsze jest jednak to, że cena takiego leczenia w Niemczech może osiągnąć nawet setki tysięcy złotych. Dlatego też musimy być gotowi i zabezpieczeni finansowo na każdą możliwość.
Ja, tata... Wołam o wsparcie prosto ze szpitalnego oddziału, z pierwszej linii frontu. Proszę Cię o pomoc w ratowaniu mojego synka.
Komentarze opinie