Reklama

Drogi Mirku (59) - list Tadeusza Huberta Jakubowskiego

Nie lubię używać tak zwanych górnolotnych słów, ale sądząc na podstawie fotozagadki z pruszkowskiego fotoarchiwum zamieszczonej w nr 12/2017 Głosu Pruszkowa doszedłem do wniosku, że gama trudniejszych fotozagadek się wyczerpała. Łatwiejsze, też są trudne, ponieważ na ich temat ciężko jest napisać coś, o czym by wszyscy nie wiedzieli.

Na zamieszczonej we wspomnianym Głosie Pruszkowa fotografii widzimy fragment północno-wschodniej pierzei ówczesnej ulicy Głównej, wcześniejszej Żbikowskiej, późniejszej 3-ciego Maja. Fragment od prawie ulicy Wiosennej do prawie wtedy ulicy Szkolnej.

Dwujęzyczny napis na ścianie szczytowej centralnie na tej fotografii usytuowanym budynku (po polsku i po rosyjsku) świadczy o tym, że nie mogła być ona zrobiona później niż, w 1918, kiedy to już od trzech lat nie było w Pruszkowie Rosjan. Nie mogła być zrobiona wcześniej, niż w 1906 roku, ponieważ wspomniany budynek został oddany do użytku w tym właśnie roku. Brak liści na drzewach i błoto na jezdni świadczy o tym, że fotografia ta pstryknięta została wiosną lub na jesieni.

Z lewej strony fotografii widzimy niewielki fragment elewacji parterowego budynku równoległego do ulicy z niewidoczną częścią jednopiętrową przykrytą tympanonem na osi poprzecznej budynku. Budynek ten został wzniesiony w końcu XIX wieku. W tym samym czasie lub nieco później dobudowane zostały do niego dwa parterowe skrzydła prostopadłe do ulicy. Lewe niewidoczne przyległo do ulicy Wiosennej. Ważny szczegół. Miało dodatkowe wejście od tej ulicy.

Piękny detal architektoniczny. Gzymsy, opaski okienne i drzwiowe, tympanony ze sterczynami w ścianach szczytowych skrzydeł bocznych. Niestety, te tympanony – nie wiem, kiedy – w sposób prostacki zostały uproszczone, zniknęły sterczyny.
W międzywojniu właścicielem tego budynku (nr policyjny 25) był Leon Blichewski, kolega mojego taty. W jednym z tych skrzydeł miał on sklep rzeźniczy. Był on ojcem mojego ciut starszego kolegi Wieśka, z którym razem jeździliśmy na Mazury na ryby. „Blichu” – taką miał ksywkę – opowiadał mi, że jak przyszło po niego gestapo, to nawiał wspomnianym wejściem do budynku od strony ulicy Wiosennej.

Obecnie po wielu zmianach w lewym skrzydle mieści się sklep spożywczy „Spiżarnia babci Zosi” a w prawym wielobranżowy „Kot” (nasze sklepy).

Budynek centralny (na fotografii) piętrowy zawierający aptekę i mieszkania „wybudował” Józef Bielawski dla syna Jana, też farmaceuty. Józef Bielawski wcześniej, bo w 1900 roku, został właścicielem domu i pierwszej w Pruszkowie apteki na rogu ulicy Bolesława Prusa i Niecałej. Jestem przekonany – nie tylko ze względów architektonicznych, – że budynek z 1900 roku na Pruszkowie i z 1906 na Żbikowie jest dziełem tego samego muratora. Niestety, nie udało mi się ustalić jego nazwiska. Może to był któryś z braci Hichlów, o których mówiono, że wybudowali pół Żbikowa.

Józef Bielawski był aktywnym działaczem społecznym i radnym miejskim. Jeszcze dwa słowa o nim. Początkowo apteka jego syna Jana działała pod szyldem Józefa Bielawskiego.

Budynek z apteką na Żbikowie ma bardzo ciekawą architekturę i taka samą historię prawie od chwili jego powstania. Odnośnie architektury: boniowany parter, gzyms Marco piano oddzielający parter od piętra, gzyms wieńczący obiegający budynek z trzech stron (z wyjątkiem jednej ściany szczytowej) i dwukondygnacjowy ryzalit zwieńczony tympanonem. Odnośnie historii. W aptece zatrudniony był Jan Ptasznik – komendant pruszkowskiego oddziału Polskiej Organizacji Wojskowej. Apteka ta była z tego powodu punktem kontaktowym tej organizacji i punktem zbornym w dniu 11 listopada 1918 roku (od roku 1916 mieściła się w budynku miejscowa komenda Polskiej Organizacji Wojskowej). Po rozbrojeniu Niemców pruszkowscy POW-iacy zasilili szeregi Wojska Polskiego. Mówi o tym tablica umieszczona w 1933 roku na tym budynku. Zachęcam do jej lektury.
W dwudziestoleciu międzywojennym właścicielem apteki na ulicy już 3-ciego Maja był farmaceuta E. Kasprzycki. Chyba Eugeniusz, ale głowy za to bym nie dał.

Apteka na Żbikowie z dziesięcioletnią przerwą (2003 – 2013) działa do dnia dzisiejszego. Obecnie pod nazwą „Apteka Żbikowska”. W czasie wspomnianej przerwy mieścił się w niej ekskluzywny salon pod nazwą „Szklana Elegancja”. Nie wiem, być może wyposażenie tej apteki było za mało eleganckie, a może zmieniono je wcześniej. Prawie stuletnie zabytkowe wnętrze tej apteki w sposób barbarzyński zostało zniszczone. Bo „my som nowoczesne”. Taki sam los spotkał aptekę na Pruszkowie i sklep towarów kolonialnych „St. Time i Synowie” na rogu Bolesława Prusa i Niecałej. Szkoda.
Kończąc opis apteki na Żbikowie chciałbym sprostować pomyłkę, jaka się wkradła do mojego listu-artykułu zamieszczonego w Głosie Pruszkowa nr 7/2015 powtórzoną w książeczce „Pruszków dawno temu” na stronie 183. Otóż po upaństwowieniu aptek w PRL-u śmiercią tragiczną zginął nie Józef Bielawski, lecz jego syn Jan Bielawski. Moje Czytelniczki i moich Czytelników w tym miejscu przepraszam.
Idziemy dalej. W miejscu, gdzie rosną drzewka (chyba brzozy) tuż za apteką po transformacji staną blaszak. Nie ma, o czym pisać. Za nim ówczesna ulica Łazienkowska (obecnie POW). Na rogu tej ulicy i ówczesnej ulicy Głównej (obecnie 3-ciego Maja) widzimy budynek ważny dla historii Pruszkowa. Od 1900 roku związany z rozwojem ruchu spółdzielczego w naszym mieście. W związku z tym musiał powstać w końcu XIX wieku, a nie w międzywojniu, jak mylnie napisałem w Głosie Pruszkowa nr 5/2015 i w „Pruszkowie dawno temu”. Moja pomyłka wynikła z faktu, że był on dwukrotnie przebudowywany.
W budynku tym mieściła się siedziba Warszawskiej Powszechnej Spółdzielni Spożywców – Oddział Pruszków. Należała do niej moja mama Celina Jakubowska. Na piętrze mieszkała nauczycielka Pani Maria Ciechońska. Od 1941 roku była komendantem organizacji kobiecej ZOR – Związku Obrońców Rzeczpospolitej – Okręg nr 1 „Mazowsze” – kryptonim „Opole”. W konspiracji była z znana, jako „Sylwestra”. Po Powstaniu Warszawskim znalazł schronienie i mieszkał u niej porucznik AK „Teofil”, – czyli Władysław Bartoszewski. Obecnie w budynku tym mieści się salon pogrzebowy.

Po prawej stronie zdjęcia widać jeszcze dwa budynki: parterowy drewniak i jednopiętrowy z cegiełki, już nieistniejące. Na opisie tego drewniaka zakończę prezentację tego fragmentu ulicy Głównej.

Należał on do Eliasza Rozentala, radnego miejskiego, który prowadził w nim skład drewna. Jeden z jego synów Józef był członkiem pruszkowskiego oddziału POW, i drugi Erazm był oficerem rezerwy WP i uczestnikiem Kampanii Wrześniowej. Należy wspomnieć, że Eliasz Rozental był również właścicielem okazałego budynku przy ulicy Stalowej 3. Stąd można wysnuć wniosek, że na handlu drewnem można nieźle zarobić.

W PRL-u w tym parterowym drewniaku i na dziedzińcu mieściła się baza Ligi Obrony Kraju.

O błocie na jezdni nie będę pisał. Każdy je widzi, tak samo jak furmankę i konika. Zdjęcie w tym miejscu jest nieostre. Wydaje mi się, że konik patrzy na drzwi do apteki. Może jego pan poszedł po leki?

Drogi Mirku! Kończąc ten list-artykuł serdecznie dziękuję moim przyjaciołom – wybitnym pruskowianistom, Marianowi Skwarze i Szymonowi Kucharskiemu. Bez ich dorobku podczas mojego pisania czułbym się jak pijane dziecko we mgle.

Tadeusz Hubert Jakubowski - pisarz i publicysta

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do