Reklama

Zmarł pruszkowianin Adolf Banaszek

Wczoraj zaskoczyła nas wiadomości o śmierci Adolfa Banaszka, pruszkowianina od wielu lat i wielkiego patrioty. Jeszcze kilka lat temu regularnie widzieliśmy go wszystkich uroczystościach rocznicowo-patriotycznych i religijnych – głównie w jego parafii pw. Józefa Oblubieńca NMP na Osiedlu Staszica.

Adolf mieszkał z rodziną przy ul. Działkowej – dosłownie dwa domy od tunelu-przejazdu. Adolf Banaszek urodził się w końcu grudnia 1921 r. we wsi Cisówka (nota bene tej samej z której pochodził mój Ojciec) koło Mińska Maz. i jego pięknym, pracowitym życiorysem można by obdzielić z tuzin rodaków. Jako chłopiec często bywał u Marszałka Piłsudskiego w Sulejówku-Milusinie, kształcił się na zawodowego wojskowego w Mińsku Maz. ale naukę przerwała wojna. W czasie okupacji brał czynny udział w ruchu oporu, w wielu akcjach zdobywania i przechowywania broni. Jednak jego specjalnością była obsługa radiostacji – najpierw jako łącznika, potem operatora. Nic dziwnego, że kiedy przeszedł front radziecki szukało go NKWD jako czynnego żołnierza AK. Uwięziony trafił na podlubelski Majdanek, a potem aż do Żytomierza, skąd wcielono go do Armii Polskiej (brakowało wyszkolonych żołnierzy), Przeszedł szlak bojowy: Kołobrzeg-Bernau-Berlin. Ciężko ranny ledwie uszedł z życiem, po kilku miesiącach ranny powtórnie w czasie rozbrajania poniemieckiego lotniska pod Bydgoszczą. Nim osiadł na przydzielonym mu 24 ha gospodarstwie w Gronowie Elbląskim „zaliczył” jeszcze Bieszczady (ochronę przed UPA), gospodarstwie, gdzie wykazał się znakomitymi wynikami i gdzie władza ludowa go niszczyła – w odwet za postawę patriotyczną, pomoc dla sąsiadów (także opiekę nad żoną admirała niemieckiego i jej kuzyna) i budowę najpierw kaplicy, a potem kościoła.     

Zniechęcony przenosi się wraz z powiększającą się rodziną do Pruszkowa, gdzie jego rodzice rozpoczęli budowę domu. Rozpoczyna nowe życie, wszystko od początku. Ciężką pracą i wiarą w sukces – rodzina Adolfa to siedem osób, żyją z uprawy roli (dzierżawione pola) – wtedy to coraz częściej odwiedza moich rodziców i krewnych na Mosznie. Prowadzi długie rozmowy-konsultacje z moim tatą na tematy rolnicze, także pomaga w polu. Nigdy nie dopominając się zapłaty – ojciec nie zawsze mógł zapłacić na czas. Adolf jest „rodzinny” – wie wszystko o krewnych, interesuję się nimi, jest uczynny, uczciwy i głęboko wierzący. Przez lata posługiwał w swoim kościele parafialnym, w kościele w którym przyjdzie nam Go pożegnać w środę o godz. 13.

Adam St. Trąbiński (kuzyn)
Foto: Andrzej Trąbiński – Ciechanów 2007 r.

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do